Dziś strasznie zatęskniłam za Tyszowcami...
Jeśli data na szkicu jest prawidłowa, to ostatni raz byłam tam 13 lat temu, strasznie wstyd i żal się do tego przyznać...! Pamiętam jak siedziałam przy krzaczkach na trawie szkicując go, dom w którym wychował się mój tata i jego rodzeństwo, w którym mieszkała babcia i prababcia, dom którego już po prostu nie ma a ten szkic jest moją ostatnią jego pamiątką. Obrazy dzieciństwa z chwil spędzonych tam w większości opierają się o jego widok bielonych ścian i huśtawki której nie dawałam wytchnąć jeszcze przed śniadaniem biegnąc na nią po mokrej od rosy trawie. Ogród i łąka nieopodal zawsze zdawały mi się niezdobytymi krainami gdzie można zabłądzić i się już nie odnaleźć. Ten szkic to powrót do dzieciństwa, jedyna rzecz która tak bardzo mocno mi je przypomina...
Dom już nie istnieje, na jego miejscu rosną teraz kwiaty, choć jeszcze nie było mi dane tam być po jego rozebraniu... stara lepianka, z drewna, siana, gliny i nie wiem czego jeszcze... żal trochę że już go nie ma, ale cieszę się też że mogłam go naszkicować, nawet jeśli zrobiłam to nieudolnie, ale cóż, wtedy jeszcze nie sądziłam że kiedykolwiek będę rysować...
Kolor powstał ok 4 lata później, prawdopodobnie przy pomocy plakatówek, niestety nie pamiętam (:
Strasznie chciałabym tam wrócić...
Jeśli data na szkicu jest prawidłowa, to ostatni raz byłam tam 13 lat temu, strasznie wstyd i żal się do tego przyznać...! Pamiętam jak siedziałam przy krzaczkach na trawie szkicując go, dom w którym wychował się mój tata i jego rodzeństwo, w którym mieszkała babcia i prababcia, dom którego już po prostu nie ma a ten szkic jest moją ostatnią jego pamiątką. Obrazy dzieciństwa z chwil spędzonych tam w większości opierają się o jego widok bielonych ścian i huśtawki której nie dawałam wytchnąć jeszcze przed śniadaniem biegnąc na nią po mokrej od rosy trawie. Ogród i łąka nieopodal zawsze zdawały mi się niezdobytymi krainami gdzie można zabłądzić i się już nie odnaleźć. Ten szkic to powrót do dzieciństwa, jedyna rzecz która tak bardzo mocno mi je przypomina...
Dom już nie istnieje, na jego miejscu rosną teraz kwiaty, choć jeszcze nie było mi dane tam być po jego rozebraniu... stara lepianka, z drewna, siana, gliny i nie wiem czego jeszcze... żal trochę że już go nie ma, ale cieszę się też że mogłam go naszkicować, nawet jeśli zrobiłam to nieudolnie, ale cóż, wtedy jeszcze nie sądziłam że kiedykolwiek będę rysować...
Kolor powstał ok 4 lata później, prawdopodobnie przy pomocy plakatówek, niestety nie pamiętam (:
Strasznie chciałabym tam wrócić...
Piękna pamiątka,uwielbiam takie magiczne miejsca które mają swoją historię i duszę:)
OdpowiedzUsuńI wcale nie zrobiłaś tego nie udolnie!
w jakiej częśći Tyszowiec mieścił się ten dom. Posiadam sporo fotografi tyszowiec i być może coś się zachowało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPamiętam piękny widok z mostu głównej ulicy. Wierzby płaczące w magiczy sposób tworzyły cudowny widok. Potem ktoś zaingerwał i cały czar prysł. Ale faktycznie, Tyszowce i na mnie wywarły duży wpływ w dzieciństwie.
OdpowiedzUsuńJa nadal mam tam rodzinę, a zbyt wiele lat temu byłam tam ostatni raz, zbyt wiele...
UsuńPozdrawiam :)