Chciałam się z wami podzielić moimi wrażeniami i refleksjami na temat otwarcie Faktorii w Pruszczu Gdańskim i koncercie Raya Wilsona jako Genesis Classic, a są one różne.
Otóż, występ Raya był jak dla mnie jedynym elementem całej tej imprezy który ją uratował... I oczywiście dlatego że niesamowicie uwielbiam gościa od kiedy nagrał razem z Genesis płytę "Calling All Stations" i od tych już kilkunastu lat ta płyta zawsze do mnie wraca i z tym samym zapałem ją słucham, i tak już chyba będzie zawsze. W każdym razie koncertem byłam zauroczona, udało mi się zdobyć autograf Raya na płycie którą wcześniej zakupiłam, uścisnąć mu dłoń i stwierdzić że chyba jej już nigdy nie umyję :D ale nie bójcie się, możecie śmiało podawać mi rękę ponieważ z ciężkim sercem ale w końcu ją umyłam :D W każdym bądź razie na tym kończą się plusy całej tej zabawy w otwarcie Faktorii. A konkrety... proszę bardzo.... Na samym wstępie wraz z Karoliną postanowiłyśmy zwiedzić ten przybytek wspaniałej nowocześnie starodawnej architektury... na samym wstępie (było to parę minut po 19ej) panowie ochroniarze poinformowali wszystkich zainteresowanych o tym że Faktoria została właśnie zamknięte i teraz niejakie !!!VIPy!!! będą się tam teraz przechadzać... więc podsumowując... my "hołota" mogliśmy ją w dzień otwarcia oglądać od 17-19 dzięki łaskawościom władz i VIPów... ach... dzięki wam wielkie za te łaski...
Później po bezowocnych walkach i próbach obejrzenia tego wieloletniego owocu pracy naszych władz postanowiłyśmy się czegoś napić... i tu kolejna niespodzianka :D otóż w całej okolicy nikt nie zadbał o to żeby spragnieni turyści i mieszkańcy mogli zakupić choćby butelkę wody czy jakiegoś wafelka do schrupania, jedyne czym mogliśmy się raczyć to kwas chlebowy, a tutaj obawiam się że nie wszyscy są jego amatorami.... dla większości pruszczan będzie wiadomo o czym teraz mówię... a więc, wraz z Karolą wybrałyśmy się na spacer do sklepu, najbliższy otwarty to "Fart" zatem spacer po to żeby się czegoś napić... mmmm po prostu cudnie, bo co tu dużo mówić. Następnie powrót, mały piknik dla spragnionych i głodnych przed koncertem ( oczywiście produkty zakupione w Farcie) i następnie koncert Genesis Classik, jak już wcześniej wspomniałam, jedynej zaje...tej rzeczy jaka tam miała miejsce, bo nawet Karola odcisków się nabawiła tymi spacerami do wodopoju z kilometr dalej! Po koncercie fajerwerki, w między czasie jakieś pokazy ogni, ale jakoś ja zainteresowania nimi nie wykazałam (wybaczcie mi to) no i wystrzeliły.... i nawet fajnie było choć niekiedy miałam wrażenie że one zniknęły gdzieś za kłębowiskiem dymu który się tam nagromadził, no ale muzyczka grała, ognie strzelały i było miło i fajnie :D po czym impreza zakończyła się i całe tłumy zaczęły opuszczać ten jakże cudny przybytek architektury starodawnej... Można by wiele jeszcze pewnie napisać o wrażeniach itd... ale kto to będzie czytał w ogóle???
No nic, miałam ze sobą aparat ale bez weny do fotografowania, mimo wszystko kilka zdjęć zrobiłam, średniawe, bo jakoś daleko od sceny mnie rzuciło, szczerze, to na samym końcu byłam :D hihi. ale sobie zerknijcie mimo wszystko ;D
Otóż, występ Raya był jak dla mnie jedynym elementem całej tej imprezy który ją uratował... I oczywiście dlatego że niesamowicie uwielbiam gościa od kiedy nagrał razem z Genesis płytę "Calling All Stations" i od tych już kilkunastu lat ta płyta zawsze do mnie wraca i z tym samym zapałem ją słucham, i tak już chyba będzie zawsze. W każdym razie koncertem byłam zauroczona, udało mi się zdobyć autograf Raya na płycie którą wcześniej zakupiłam, uścisnąć mu dłoń i stwierdzić że chyba jej już nigdy nie umyję :D ale nie bójcie się, możecie śmiało podawać mi rękę ponieważ z ciężkim sercem ale w końcu ją umyłam :D W każdym bądź razie na tym kończą się plusy całej tej zabawy w otwarcie Faktorii. A konkrety... proszę bardzo.... Na samym wstępie wraz z Karoliną postanowiłyśmy zwiedzić ten przybytek wspaniałej nowocześnie starodawnej architektury... na samym wstępie (było to parę minut po 19ej) panowie ochroniarze poinformowali wszystkich zainteresowanych o tym że Faktoria została właśnie zamknięte i teraz niejakie !!!VIPy!!! będą się tam teraz przechadzać... więc podsumowując... my "hołota" mogliśmy ją w dzień otwarcia oglądać od 17-19 dzięki łaskawościom władz i VIPów... ach... dzięki wam wielkie za te łaski...
Później po bezowocnych walkach i próbach obejrzenia tego wieloletniego owocu pracy naszych władz postanowiłyśmy się czegoś napić... i tu kolejna niespodzianka :D otóż w całej okolicy nikt nie zadbał o to żeby spragnieni turyści i mieszkańcy mogli zakupić choćby butelkę wody czy jakiegoś wafelka do schrupania, jedyne czym mogliśmy się raczyć to kwas chlebowy, a tutaj obawiam się że nie wszyscy są jego amatorami.... dla większości pruszczan będzie wiadomo o czym teraz mówię... a więc, wraz z Karolą wybrałyśmy się na spacer do sklepu, najbliższy otwarty to "Fart" zatem spacer po to żeby się czegoś napić... mmmm po prostu cudnie, bo co tu dużo mówić. Następnie powrót, mały piknik dla spragnionych i głodnych przed koncertem ( oczywiście produkty zakupione w Farcie) i następnie koncert Genesis Classik, jak już wcześniej wspomniałam, jedynej zaje...tej rzeczy jaka tam miała miejsce, bo nawet Karola odcisków się nabawiła tymi spacerami do wodopoju z kilometr dalej! Po koncercie fajerwerki, w między czasie jakieś pokazy ogni, ale jakoś ja zainteresowania nimi nie wykazałam (wybaczcie mi to) no i wystrzeliły.... i nawet fajnie było choć niekiedy miałam wrażenie że one zniknęły gdzieś za kłębowiskiem dymu który się tam nagromadził, no ale muzyczka grała, ognie strzelały i było miło i fajnie :D po czym impreza zakończyła się i całe tłumy zaczęły opuszczać ten jakże cudny przybytek architektury starodawnej... Można by wiele jeszcze pewnie napisać o wrażeniach itd... ale kto to będzie czytał w ogóle???
No nic, miałam ze sobą aparat ale bez weny do fotografowania, mimo wszystko kilka zdjęć zrobiłam, średniawe, bo jakoś daleko od sceny mnie rzuciło, szczerze, to na samym końcu byłam :D hihi. ale sobie zerknijcie mimo wszystko ;D