Odkryłam że najczęściej zdarza mi się to na początku roku, w styczniu lub lutym, wtedy z powodu zimowego zasiedzenia i braku być może pomysłów tu dzież chęci na wszelkie inne czynności (może to początki zimowej depresji się tak objawiają.... hmmmmm...), sięgam po farby... Do tego wszystkiego z reguły nie mam kompletnie pomysłu na to co namalować, więc maluję pierwsze lepsze z brzegu głupoty, co zresztą zainteresowani sami spostrzegą, ale chyba nie ma w tym większego powodu do tego żeby się zamartwiać... Ogólnie rzecz ujmując odczuwam pewnego rodzaju przypływ radości w momencie gdy zaczynam malować, równie szybko jak przyszedł tak samo szybko odchodzi, i później zostaję z rozpoczętym czymś co głupio byłoby zostawić w niedokończonej formie. Efekty końcowe tego są różne, raz lepsze raz gorsze, a ponieważ nie potrafię być obiektywna w ocenie, więc pozostawię to innym.
W każdym bądź razie kolejny noworoczny obraz odbębniony, teraz pozostaje czekać na rok 2015... jeśli wszelkie siły życiowe i psychiczne pozwolą mi do niego dotrwać, czego wszystkim serdecznie życzę!
Happy New Year!!!
aha.. akryl na płótnie 40/90cm.
W trakcie powstawania: